Jak (nie)kupować skutera!
Jak pokonać korki ... nieco bardziej konwencjonalnie niż w tym wpisie.
Mieszkam w Warszawie, konkretnie we wsi Warszawa (czyli na Zadupiu). Konsekwencją dla mnie jest fakt, że w korkach (mamy rok 2017) - głównie dojeżdżając z mojego Zadupia do pracy - spędzam ok. 13 godzin miesięcznie. Wg raportu Deloitte i Targeo w 2015 roku w Stolicy spędzaliśmy w korku średnio 8 godzin i 12 minut miesięcznie, i bynajmniej nie był to rekord. Ku mojemu zaskoczeniu gorzej było we Wrocławiu (prawie 9 godzin) i Krakowie (8,5 godziny).
Nie wiem, jak mają się te dane do roku 2017 - w każdym mieście, a na pewno w Warszawie, przeprowadzono sporo inwestycji. Moja trasa w dużej mierze została udrożniona, niestety na koniec ląduję na Mordorze, a tam po prostu nigdy nie będzie dobrze i ten końcowy odcinek grzebie wszelkie nadzieje.
Dopóki do pracy dojeżdżałam autem, z zazdrością, ale i trochę ze strachem, patrzyłam na mijające mnie jednoślady. Kiedy pożegnałam się z autem, zaczęłam patrzeć z zazdrością na wszystkich kierowców - i tych od dwóch kółek, i tych od czterech.
Ze względów finansowych i (tym)czasowych zdecydowałam się na zakup skutera.
Uczciwie jednak przyznam, że na moją decyzję najbardziej wpłynęła... pogoda, która akurat w chwili podejmowania decyzji była piękna...
Dlaczego skuter?
Zdecydowałam się na skuter i to ten większy, o pojemności 125.
Skuter, oprócz szeregu wad, generalnie ma parę zalet:
- jest tani w zakupie, zwłaszcza dla początkujących, którym - UWAGA - odradza się kupno nowego pojazdu; ja kupiłam 12-letnią Aprilię Scarabeo, w dobrym stanie, z przebiegiem 27 000 km, za 4 000 zł, plus do tego firmowy kuferek i wysoka szyba za 300 zł. Można taniej, ale mi zależało, aby był zarejestrowany i żebym od razu mogła nim zacząć jeździć. "Katalogowa" cena takiego Scaraba (wg katalogu używanego w Izbie Skarbowej) to 3 800 zł (bez akcesoriów).
- jest tani w eksploatacji, bo mało pali, a części - o ile są używane - też nie są drogie; mój Scarab pali jakieś 3 litry na 100 km, ale mam nadzieję, że spalanie trochę spadnie po naprawie tylnego hamulca, który - jak się okazało - nie był w pełni sprawny.
- OC jest znacznie tańsze niż w przypadku auta osobowego, ja kupiłam OC za 119 zł - ale wszystko zależy od przysługujących zniżek za bezszkodową jazdę.
- tańsze są również przeglądy techniczne, kosztują zaledwie 60 zł (konkretnie 62 zł w lipcu 2017).
Pojemność silnika
Początkowo chciałam malutką 50-tkę, ale wszyscy koledzy po kolei zdecydowanie mi odradzili. Poczytałam trochę i ich opinie się potwierdziły: pojemność 125 to więcej mocy i możliwość szybszego startu na światłach. Dlaczego to jest ważne?
Jednośladem najlepiej (najbezpieczniej) wyprzedza się pojazdy stojące, ew. jadące bardzo wolno; po to w końcu mamy tego jednoślada, żeby wyprzedzać korek, a skoro już mkniemy między stojącymi pojazdami, to jedziemy do oporu, czyli najczęściej do świateł. Kiedy światło zmienia się na zielone, taką 50-tką opóźniłabym start samochodów, a następnie byłabym obiektem wyprzedzanym przez wszystkich kierowców, z nieco większymi skuterami włącznie. Dla wyprzedzanego wątpliwa przyjemność, dla wyprzedzającego przyczyna frustracji i dodatkowy czynnik ryzyka na trasie.
Wielkość kół
Ze względu na to, że - jak już wielokrotnie podkreślałam - mieszkam na Zadupiu, a z tym wiąże się jednoznacznie niska jakość dróg, od razu zdecydowałam się na skuter z dużymi kołami. Duże koła lepiej pokonują przeszkody, nie wpadają we wszystkie dziury (tylko w te większe), lepiej podjeżdżają na krawężniki.
Dodatkowo polecam zwrócenie uwagi na szerokość kół, a dokładnie opon. Węższe koła są na pewno lżejsze, co nie jest bez znaczenia w przypadku osób drobnych. Są też na ogół ładniejsze - przynajmniej wg mnie! Niestety są też podobno mniej stabilne, zwłaszcza na mokrej czy w inny sposób śliskiej nawierzchni. Ten ostatni czynnik ostatecznie mocno zaważył na mojej decyzji - wybrałam skuter nie tylko z dużymi kołami, ale też dość grubymi oponami, co podobno lepiej chroni przed poślizgami.
Rama
Rama
Wśród skuterów są takie, w których można trzymać nogi przed sobą, dzięki czemu są chronione od wiatru, wody, a w razie upadku mamy mniejsze ryzyko przygniecenia przez pojazd. W takich skuterach, jeśli podłoga jest całkowicie płaska, można pod nogami postawić torbę, skrzyneczkę, a niektórzy śmiałkowie twierdzą, że stawiają tam sobie nawet kawę... W przypadku pań, które zamierzają podróżować w spódnicach, chyba nie ma wątpliwości, że to jedyne wyjście. Ale mamy też takie skutery, w których nogi trzymamy z boku, jak w motocyklach i ja takie od razu skreśliłam, z powodu braku zalet wymienionych powyżej.
Waga skutera
Ważę 50 kg, a skuter, którego używałam podczas "okresu próbnego" ważył około 120 kg. Należał więc do tych najlżejszych pojazdów, a mimo to przestawianie go okazało się dla mnie wyzwaniem. Dlatego w moich poszukiwaniach ważnym parametrem stała się waga - chciałam, aby był jak najlżejszy. Najlżejsze skutery, jakie brałam pod uwagę, to Aprilia Scarabeo 100 (niższa pojemność, ale dzięki małej wadze 88 kg bardzo zacne osiągi), Yamaha D'elight 125 (ok. 100 kg) oraz Honda SH 125 o masie ok. 135 kg. I - jak to w życiu konsumenta bywa - na koniec i tak zdecydowały emocje: zobaczyłam Scaraba 125, zachwyciłam się, napięłam mięśnie i uznałam, że dam radę. A Scarab ten waży 160 kg... Jest to pewna trudność w naszym pożyciu, nie powiem. Jest go trudniej przepchnąć, a już zupełnie trudno podnieść, o czym też już zdążyłam się przekonać... Ale ciężar ma również zalety: skuter jest stabilniejszy, co odczuwam zwłaszcza podczas silniejszych powiewów wiatru.
Wyposażenie
Naprawdę przydatna podczas jazdy jest przednia szyba z plexi. Dzięki niej nie odczuwa się tak bardzo wiatru, który w naszym pięknym kraju rzadko bywa ciepły. Również kiedy pada deszcz, szyba chroni przód ciała od przemoknięcia. Niestety - co też już sprawdziłam na sobie - widoczność przez szybę podczas deszczu jest żadna, zdecydowanie odradzam taką podróż. Prawdopodobnie, o ile zdecyduję się na jazdę podczas deszczu (a nie jest to wskazane), będę demontować szybę, w związku z czym jej zalety będą tylko hipotetyczne. Kolejna kwestia, na którą należy zwrócić uwagę, to wielkość szyby. Moja ma ok. 50cm, a ponieważ ja jestem niewysoka, to cała chowam się za tą szybą. I dobrze - bo mi ciepło; i niedobrze, bo jak pada deszcz, to nie mogę patrzeć nad szybą. Natomiast poprzedni, wyższy właściciel miał końcówkę szyby dokładnie na wysokości oczu. Fatalnie - bo albo musiał się garbić albo wyciągać szyję; i nieźle - bo jak na szybie były smugi od deszczu, to patrzył ponad nią.
Kolejny element to kuferek - akcesorium niezbędne w przypadku tak niewielkich pojazdów, jak skuter. Kuferek powinien pomieścić kask, żeby go nie targać wszędzie ze sobą. W moim kuferku mieści się kask integralny, czyli taki, który chroni też szczękę, a więc jest duży. Powiem więcej: w moim kuferku mieszczą się 2 kaski integralne, na wypadek, gdybym zdecydowała się wozić dzieci do szkoły.
Ubiór
Ja rozumiem, że laseczka w szpileczkach, spódnisi, apaszce i otwartym kasku w kolorowe kwiatki wygląda słodko. Niestety mnie w takim ubraniu na skuterze nie spotkacie. Jak wspomniałam mam kask integralny, który chroni całą głowę, a więc i szczękę, a nie tylko jednostkę centralną, jaką jest mózg. Wadą jest fakt, że przy wkładaniu i zdejmowaniu schodzi cały misternie wymalowany makijaż - ale ja maluję się w pracy, i to bardzo delikatnie. Kask kosztował 800 zł i jest to podobno dolna granica cenowa, w której można znaleźć coś faktycznie chroniącego głowę. W kasku jest blenda i otwory na pinlock, który też był w zestawie. Pinlock zapobiega parowaniu szyby - trzeba go mieć!
Mam też kurtkę motocyklową z tkaniny syntetycznej, z wzmocnieniami na łokciach, barkach i plecach oraz z wypinaną membraną przeciwdeszczową i ociepleniem na chłodniejsze dni. Nie wyglądam w tym jak Kobieta Kot, raczej jak damska wersja Terminatora..., ale to kompromis między bezpieczeństwem i ceną, kosztem wyglądu. Nowa kurtka kosztowała mnie nieco poniżej 400 zł, czyli niezbyt drogo, a to z tego powodu, że jest to marka własna pewnej moto-sieciówki. Spodnie dostałam od koleżanki, akurat są dżinsowe i mają tylko wzmocnienia na kolanach; zamierzam jednak kupić porządne, wzmacniane spodnie z tkaniny syntetycznej, wodoodpornej, bo mam przedsmak tego, co może się stać z nogami podczas upadku. Na spodnie przeznaczyłam kolejne 400 zł, ale tu mam zgryz, bo spodnie w tej cenie leżą na mnie jak na Fionie. Pokażcie mi kobietę, która chce świadomie wyglądać jak ogrzyca...
Mam również moto-rękawice, które bynajmniej nie mają mnie chronić od zimna, a przynajmniej nie tylko od zimna. Nawet podczas niewinnego upadku, to ręce "hamują" o asfalt w wyniku czego "topi się" skóra. Niedobrze to wygląda, a jeszcze gorzej się goi. Dlatego u mnie podczas ewentualnego wypadku najpierw stopi się skóra bydlęca na rękawicach i w tę prostą ochronę zainwestowałam 170 zł (ta sama marka własna sieciówki).
Idealnie byłoby też mieć buty chroniące staw skokowy, czyli za kostkę i dość sztywne, ale tu chyba spasuję, przynajmniej na razie. Upadający skuter może podłogą przygnieść kostkę i takie kontuzje podobno są częste. Póki co, staram się dobierać mocne buty, z grubą podeszwą, bo - choć to podobno skrajnie niefachowo - ja się nogami czasem asekuruję. Z resztą opinie w tej sprawie są podzielone, czego dowodem ten wpis na jednoslad.pl.
Rozpisałam się o ubiorze, ponieważ mam już za sobą pierwszy szlif... Bardzo delikatna lekcja na temat tego, jak niewiele trzeba, aby się wyrąbać na skuterze. Poza stłuczeniami na nogach nic mi się nie stało, ale to dzięki małej prędkości, w miarę dobrym ubraniom (choć kurtka jeszcze nie była "moto") i - a może przede wszystkim - "szczęściu początkującego".
Podsumowanie kosztów zakupu skutera
Podsumowując moje dotychczasowe koszty "wejścia" w grono skutersynów, uzbierała się okrągła sumka:
Nie doliczyłam do powyższej listy dodatkowego kosztu naprawy po upadku, czyli 330 PLN. Podczas przeglądu technicznego miałam naprawiony hamulec i niestety przy pierwszym użyciu zadziałał inaczej (lepiej) niż wcześniej, w związku z czym zablokowałam tylne koło i wpadłam w poślizg. A potem gleba. Cóż...
Dlatego zamierzam skorzystać ze szkolenia dla świeżo upieczonych skutersynów - oczekuję, że dowiem się o paru rzeczach, które inni przetestowali na własnej skórze, a ja po prostu skorzystam z ich doświadczenia.
Mam też kurtkę motocyklową z tkaniny syntetycznej, z wzmocnieniami na łokciach, barkach i plecach oraz z wypinaną membraną przeciwdeszczową i ociepleniem na chłodniejsze dni. Nie wyglądam w tym jak Kobieta Kot, raczej jak damska wersja Terminatora..., ale to kompromis między bezpieczeństwem i ceną, kosztem wyglądu. Nowa kurtka kosztowała mnie nieco poniżej 400 zł, czyli niezbyt drogo, a to z tego powodu, że jest to marka własna pewnej moto-sieciówki. Spodnie dostałam od koleżanki, akurat są dżinsowe i mają tylko wzmocnienia na kolanach; zamierzam jednak kupić porządne, wzmacniane spodnie z tkaniny syntetycznej, wodoodpornej, bo mam przedsmak tego, co może się stać z nogami podczas upadku. Na spodnie przeznaczyłam kolejne 400 zł, ale tu mam zgryz, bo spodnie w tej cenie leżą na mnie jak na Fionie. Pokażcie mi kobietę, która chce świadomie wyglądać jak ogrzyca...
Mam również moto-rękawice, które bynajmniej nie mają mnie chronić od zimna, a przynajmniej nie tylko od zimna. Nawet podczas niewinnego upadku, to ręce "hamują" o asfalt w wyniku czego "topi się" skóra. Niedobrze to wygląda, a jeszcze gorzej się goi. Dlatego u mnie podczas ewentualnego wypadku najpierw stopi się skóra bydlęca na rękawicach i w tę prostą ochronę zainwestowałam 170 zł (ta sama marka własna sieciówki).
Idealnie byłoby też mieć buty chroniące staw skokowy, czyli za kostkę i dość sztywne, ale tu chyba spasuję, przynajmniej na razie. Upadający skuter może podłogą przygnieść kostkę i takie kontuzje podobno są częste. Póki co, staram się dobierać mocne buty, z grubą podeszwą, bo - choć to podobno skrajnie niefachowo - ja się nogami czasem asekuruję. Z resztą opinie w tej sprawie są podzielone, czego dowodem ten wpis na jednoslad.pl.
Rozpisałam się o ubiorze, ponieważ mam już za sobą pierwszy szlif... Bardzo delikatna lekcja na temat tego, jak niewiele trzeba, aby się wyrąbać na skuterze. Poza stłuczeniami na nogach nic mi się nie stało, ale to dzięki małej prędkości, w miarę dobrym ubraniom (choć kurtka jeszcze nie była "moto") i - a może przede wszystkim - "szczęściu początkującego".
Podsumowanie kosztów zakupu skutera
Podsumowując moje dotychczasowe koszty "wejścia" w grono skutersynów, uzbierała się okrągła sumka:
1 | Skuter Aprilia Scarabeo rocznik 2005, przebieg 27 000 km, od drugiego właściciela, zarejestrowany w PL od 2015 roku: | 4 000,00 zł |
2 | Kuferek i szyba (w zestawie, od producenta): | 300,00 zł |
3 | Podatek od czynności cywilnoprawnych (2% ceny transakcji): | 86,00 zł |
4 | Przegląd techniczny - cena standardowa w Warszawie: | 200,00 zł |
5 | Dodatkowe (niespodziewane) naprawy w trakcie przeglądu: | 450,00 zł |
6 | Kask integralny HJC IS-17 (biały): | 799,00 zł |
7 | Moto kurtka z tkaniny syntetycznej marki własnej X: | 389,00 zł |
8 | Moto-rękawice ze skóry bydlęcej marki własnej X: | 169,00 zł |
9 | Moto-spodnie, jeszcze nie wybrane, koszt potencjalny: | 400,00 zł |
10 | Ubezpieczenie OC: | 119,00 zł |
11 |
Rejestracja w Wydziale
Komunikacji (pomocny wpis na jednoslad.pl):
|
81,00 zł |
SUMA | 6 993,00 zł |
Nie doliczyłam do powyższej listy dodatkowego kosztu naprawy po upadku, czyli 330 PLN. Podczas przeglądu technicznego miałam naprawiony hamulec i niestety przy pierwszym użyciu zadziałał inaczej (lepiej) niż wcześniej, w związku z czym zablokowałam tylne koło i wpadłam w poślizg. A potem gleba. Cóż...
Dlatego zamierzam skorzystać ze szkolenia dla świeżo upieczonych skutersynów - oczekuję, że dowiem się o paru rzeczach, które inni przetestowali na własnej skórze, a ja po prostu skorzystam z ich doświadczenia.
Jeśli macie własne doświadczenia odnośnie zakupu skutera, dawajcie znać, zwłaszcza, jeśli pominęłam coś ważnego.
Komentarze
Prześlij komentarz