Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2014

Sprawa raz odłożona dalej odkłada się sama

Obraz
Poranna euforia No i stało się. Opuściłam jeden dzień nauki hiszpańskiego. A zaczęło się tak niewinnie! Najpierw zamiast słuchać lekcji hiszpańskiego w aucie włączyłam sobie mózgotrzepa – jakieś chamskie dicho. Piątek był, słoneczko za oknem, powietrze jednak wciąż rześkie (5 stopni było rano), ludzie jakby bardziej uśmiechnięci – jak to w pierwszy wiosenny piątek! Zwyciężył zew pierwotnej natury i poleciały gorące, ciężkie rytmy. Byłby i zimny łokieć, ale przy wspomnianych 5 stopniach skończyłoby się chyba martwicą. W pracy – jak to w pracy – pracowałam. Zaskoczeni? Popołudniowa hipereuforia Przy powrocie całkowicie puściły mi szelki. Proszę sobie przy wyżej opisanym cudnym poranku zmienić temperaturę na 16 stopni. No więc: jadę do domciu, tydzień ładnie zamknięty, wszystko to, co zaplanowałam – wykonane, w mieście korki umiarkowane (hurraoptymistycznie uznałam je za pomijalne), za oknem JASNO, słońce, 16 stopni, WIOSNA, wieczór zaplanowany - muza musi być, bo ciało wesoło

Walczę!

Obraz
Ho ho, łatwo nie jest. Moja konsekwencja poddawana jest ciężkim próbom. Kryzys był wczoraj, w niedzielę (chociaż zdaje się, że od minuty jest wtorek, więc przedwczoraj). Po weekendowych imprezach rodzinnych i powrocie do domu padałam na nos i klimat do nauki był - że się delikatnie wyrażę - niesprzyjający. Ale obowiązek zwyciężył i przerobiłam jedną lekcję z książki, aczkolwiek nie poddałabym się w tym momencie żadnemu testowi na efektywność tej nauki. Mam wrażenie, ze połowę lekcji przyswajałam w stanie alfa - zdałoby się, że idealnie, ale podejrzliwie traktuję obrazy w postaci koni galopujących przez pokój podczas czytania dialogu o Madrycie... No cóż - stan alfa ma, widać, swoje prawa. Na swoją obronę dodam, że zarówno w sobotę jak i w niedzielę sama galopowałam, i to w realu, ponieważ gdybym nie wykorzystała tej cudownej aury, to wiosna mogłaby strzelić focha, obrócić na pięcie i wycofać. I wtedy dopiero miałabym wyrzuty sumienia! Źródło Za to w poniedziałek pojechałam ambit

Besame mucho

Obraz
W ramach urozmaicenia mojej codziennej nauki hiszpańskiego postanowiłam nauczyć się słów piosenki „Besame mucho”. Parę faktów „Besame mucho” skomponowała i w 1940 roku opublikowała meksykańska pieśniarka Consuelo Velasquez. W chwili tworzenia nie miała nawet 20-u lat i – zapytana o źródło inspiracji – miała odpowiedzieć, że cały utwór był produktem jej wyobraźni, bo nie miała jeszcze wtedy żadnych miłosnych uniesień na swoim koncie. Bolero stało się tak popularne, że w 1999 roku zostało uznane za najczęściej wykonywaną i nagrywaną piosenkę meksykańską na świecie.  W sumie nic mi nie mówi to wyróżnienie, równie dobrze można byłoby powiedzieć, że „Ona tańczy dla mnie” została uznana za najczęściej odtwarzaną piosenkę polską na świecie. No ale OK, istnieje jakiś formalny ranking, w którym ta piosenka jest na pierwszym miejscu.  Po wrzuceniu w Google frazy „most popular bolero songs” wyrzuciło mi 10 najpopularniejszych latynoskich boler i pieśni miłosnych, wśród których znalazł

Me gusta aprender español!

Obraz
Pierwszy dzień próby - 30 dni nauki hiszpańskiego! Zacnie przygotowałam się do tego postanowienia. Znalazłam parę stron do nauki hiszpańskiego online - na tym poziomie za darmo! Każdy więc może spróbować i w dodatku mieć z tego przyjemność! Jeden warunek - trzeba znać angielski .  Od czego zacząć? Na początek duolingo.com To świetnie zbudowany serwis, który w urozmaicony sposób przeprowadza przez naukę hiszpańskiego (i nie tylko!). Zaczynamy od bardzo prostych zdań i podstawowego słownictwa, które dla ułatwienia podzielone jest na tematyczne lekcje. Polecam słuchawki, ponieważ do każdego nowego słówka jest podana wymowa, a poza tym jedną z form ćwiczenia jest pisanie ze słuchu. Użytkownik wynagradzany jest za systematyczność oraz czynione postępy specjalną "walutą" tzw. lingotami, które może potem wymienić w serwisie na dodatkowe moduły lekcyjne (np. lekcję o temacie "podryw"). Nie tylko to - za kilka lingotów można też kupić sobie podwojenie posiadanych

Plan-nie-plan

Obraz
W poprzednim poście pisałam, że chcę spróbować kilku rzeczy i przekonać się, czy dam radę oraz czy przynajmniej częściowo ze mną zostaną jako nowe nawyki. Lubię planować, ale niekoniecznie super precyzyjnie, zwłaszcza jak plan jest długoterminowy. W bólach mi się rodzą detale i tyle. Teraz jednak muszę się kopnąć w tył, bo bez planu " Try something new for 30 days " to będzie kolejny kamień u mojej przeciążonej szyi. Więc tak (uwielbiam rozpoczynać zdania od 'więc'): mam listę rzeczy, które chcę wcielić, tylko chcę to zrobić z sensem i - na ile się da - bezboleśnie. Przykładowo: bieganie zaplanuję raczej na lato, kiedy już bardzo rano (lub późnym wieczorem) jest jasno, bo tak ciąć przez ciemność na tym zadupiu się nieco obawiam.  Lista przedstawia się następująco: 1. Nauka hiszpańskiego   16 marca - 15 kwietnia Hiszpański jest ładnym językiem i na początku łatwo "wchodzi", stąd jest wdzięcznym i motywującym tematem do takich wyzwań. W doda

Taki mam plan

Obraz
Życie mi strasznie przyspieszyło. Dziś nie pamiętam, co robiłam wczoraj. Przy kolacji nie pamiętam, co jadłam na śniadanie. Za szybko to wszystko się dzieje, przypadkowo. A do tego jeszcze jest tyle rzeczy, które chciałabym robić, a na które już tego czasu nie starcza, mimo ciągłego pośpiechu: biegać, uczyć się języków, tańczyć, czytać książki, ćwiczyć brzuszki... pisać bloga... Można by tak długo wymieniać. Parę lat temu obejrzałam występ Matt'a Cutts'a w TEDx "Try something new for 30 days". Genialne w swojej prostocie! Trudno wytrwać w rozmaitych postanowieniach, kiedy mają taki kategoryczny wymiar, jak: będę codziennie ćwiczyć, nie będę jeść cukru ani słodyczy, przestaję pić kawę. Każdemu trudno i w dodatku kiedy już się okazuje, że postanowienie nie zostało dotrzymane, każdy czuje się jak szmata lub podobnie. A gdyby nieco złagodzić te cele? Podzielić na krótsze okresy, łatwiejsze do dotrzymania, realne? 30-dniowe? Czy wytrwam w tych postanowieniach? Czy sta