Pozytyw 2: "Chwalmy dzień przed zachodem słońca"

Właśnie tak!
Za nami piękne lato, które w dodatku nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa. Oczywiście "piękne lato" co innego znaczy dla każdego z nas. Dla rolników a nawet tylko amatorów grzebania w ziemi podsumowanie nie wypadnie tak pozytywnie - ziemia jest wyschnięta na popiół, zwłaszcza w północno-wschodniej Polsce...

Zawitałam tu dziś jednak w innym celu - chcę napisać tekst pochwalny na cześć Słońca.

Nasza Gwiazda
Słońce... Nasze być albo nie być, jedyna słuszna gwiazda, warunek życia i zdrowia... Ludzie od wieków czcili Słońce, doświadczając jego oczywistych dobrodziejstw. Jesteśmy częścią natury i jako tacy jesteśmy od naszej gwiazdy całkowicie zależni.
Dziś światło słoneczne rozkładamy na czynniki pierwsze i poddajemy krytycznej ocenie wg wpływu na nasze zdrowie. Najwięcej gorących dyskusji generuje tzw. nadfiolet, czyli niewidoczna gołym okiem część promieniowania magnetycznego Słońca. Promienie ultrafioletowe dzielimy w zależności od długości fali na UV-A, UV-B i UV-C. Promienie UV-C, o najkrótszej długości fali, choć bardzo niebezpieczne, są na ogół pomijane w opracowaniach ze względu na to, że w całości pochłania je atmosfera ziemska. Pozostałe frakcje promieniowania ultrafioletowego to prawdziwie kontrowersyjne, skandalizujące gwiazdy w świcie naszej... Gwiazdy.

Dwie szkoły - wg "Falenickiej" Słońce to samo dobro:
  • pobudza organizm do produkcji endorfin, dzięki czemu czujemy się po prostu szczęśliwsi;
  • reguluje cykl owulacyjny u kobiet i poprawia jakość plemników; poza tym - umówmy się - pomaga jednemu i drugiemu się spotkać, co chyba każdy empirycznie potwierdzi... Wystarczy zaobserwować, że najwięcej dzieci rodzi się na wiosnę i odjąć 9 miesięcy;
  • pozytywnie wpływa nawet na produkcję enzymów - jak choćby trzustki - dzięki czemu pomaga obniżyć poziom glukozy u cukrzyków (!!!);
  • podnosi odporność skóry na bakterie i grzyby;
  • podnosi ogólną odporność organizmu;
  • jest warunkiem fotosyntezy, a tym samym m.in. uczestniczy w produkcji tlenu;
  • powoduje wytwarzanie witaminy D, która wzmacnia nasze kości, a także chroni przed rakiem skóry.
To ostatnie jest trochę przewrotne, prawda? Chronimy skórę filtrami przed promieniowaniem, aby uniknąć raka skóry i jednocześnie pozbawiamy jej naturalnej ochrony przed rakiem skóry - czyli witaminy D.

A wg szkoły "Otwockiej" Słońce to prawdziwy skrytobójca:
  • Promienie UV-A penetrują nie tylko atmosferę ziemską, ale też gazy,  szkło, tkaniny - trudniej się przed nimi ochronić; 
  • UVA, ze względu na długość fali (najdłuższe ze wszystkich UV), docierają aż do warstwy skóry właściwej, powodując uszkodzenia włókien kolagenowych i przyspieszając procesy starzenia;
  • UVA odpowiada za natychmiastowy efekt opalenizny; a opalenizna to w rzeczywistości uszkodzenie skóry mające uchronić DNA komórek skóry przed daleko poważniejszymi uszkodzeniami - tzw. mniejsze zło;
  • UVA przyczynia się ponadto do powstawania raka skóry;
  • UVB jest w większości blokowany przez warstwę ozonową ziemi, jednak ta niewielka część, która do nas dociera, ma udowodnione działanie rakotwórcze;
  • to UVB jest odpowiedzialne za poparzenia słoneczne i opóźnioną opaleniznę (zaczerwienienie skóry, pogłębienie opalenizny);
  • UVB powoduje jaskrę;
  • UVB jest również czynnikiem potęgującym starzenie skóry.
Swój rozum mam
Uważnie obserwuję wpływ słońca na moje samopoczucie, skórę i organizm. Przy racjonalnym podejściu, z użyciem mózgu zgodnie z jego przeznaczeniem, wpływ Słońca można zredukować do pozytywnego. Osobiście wyznaję zasadę, aby "nie dać się zwariować" i jakkolwiek stosuję kremy z filtrem (i to nie niższym niż 30 - bo mam bardzo jasną karnację), to pozwalam sobie czasem zażyć krótkiej kąpieli słonecznej bez ochrony. 15-20 minut w polskim słońcu nie wywołuje na mojej skórze żadnego widocznego efektu, za to głęboko mnie relaksuje. Przyznam też, że intensywne stosowanie kremów z filtrem, do jakiego nawołują koncerny kosmetyczne i farmaceutyczne, jest dla mnie trochę alarmujące - dlatego prędzej ukryję się w cieniu niż będę co 2 godziny smarować się od stóp do głów maziają.

To moje podejście - uważam, że wciąż ostrożne, chociaż dalekie od ekstremum, jakie prezentuje dziś wiele osób. A mając na uwadze to, że słońce widujemy w Polsce dość rzadko, polecam cieszyć się jego energią i pięknem przy każdej możliwej okazji.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nokaut

Spowiedź powszechna

Ostatni tydzień hiszpańskiego